Wstęp.
Dziś troszeczkę bardziej specjalistycznie. Wybaczcie, ale czasami będę pozwalał sobie na poruszenie problemów bardziej skomplikowanych. Tym razem zainspirowany zagadnieniem, którym żyję od kilku ładnych lat, postanowiłem zrobić małe podsumowanie własnych przemyśleń na temat konstrukcji ubezpieczeń na życie z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym (dalej, – UFK).
Tym razem zainspirowany zagadnieniem, którym żyję od kilku ładnych lat, postanowiłem zrobić małe podsumowanie własnych przemyśleń na temat konstrukcji ubezpieczeń na życie z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym (dalej, – UFK).
Na wstępie zaznaczyć należy, że poniższa ocena nie dotyczy wszystkich umów tego rodzaju funkcjonujących w obrocie lecz tylko tych, które charakteryzują się poniżej wskazanymi kryteriami.
Rzeczą bezsporną, nie wymagającą pogłębionych rozważań jest to, iż umowy ubezpieczenia na życie z UFK są podtypem umowy ubezpieczenia na życie dopuszczonym do dystrybucji przez zakłady ubezpieczeń. Kwestie tą reguluje ustawa o działalności ubezpieczeniowej i reasekuracyjnej. Ostatnia Uchwała SN z dnia 10 sierpnia 2018 r. o sygn. III CZP 22/18 jedynie to potwierdziła i utrwala ten pogląd.
Problem jednak wcale nie polegał na tym czy umowy (produkty) te w ogóle zostały dopuszczone do dystrybucji lecz istotą zagadnienia jest odpowiedź na pytanie:
Jaki charakter powinna mieć umowa ubezpieczenia na życie z UFK aby można było o niej powiedzieć, iż jest rodzajem umowy ubezpieczeniowej, której dystrybucją mogą zajmować się zakłady ubezpieczeń na życie?
Niestety, problem w powyższym znaczeniu nie doszukał się, jak dotychczas, zasadniczego rozwiązania. Zarówno w orzecznictwie, jak i doktrynie, poza stanowiskiem RU i RF wyrażonym w obu Raportach UFK (I z 2012 r. i II z 2016 r.) przeważa stanowisko uznające charakter mieszany umowy ubezpieczenia na życie z UFK i to wszystko, koniec, kropka. RF natomiast poszedł troszkę dalej, gdyż wyraził pogląd, iż naturą tych umów a zarazem czynnikiem determinującym ich kształt powinien być element ochronny – ubezpieczeniowy. Sam element inwestycyjny jest jedynie cechą, która wyróżnia rodzaj danej umowy spośród wielu innych lecz cecha ta nie powinna sama w sobie określać umowy i determinować jej celu.
W uzasadnieniu uchwały SN z dnia 10 sierpnia 2018 w sprawach o sygn. III CZP 13/18 i III CZP 22/18, SN wyraził pogląd, że w zasadzie dopuszczalna jest przeważająca część inwestycyjna przy minimalnej części ochronnej. Z tym poglądem nie sposób się jednak zgodzić. Bowiem przy takim rozumowaniu i przyjęciu za akceptowalną tendencji do ograniczania części ochronnej na rzecz inwestycyjnej, w pewnym momencie dojdziemy do granic prowadzących do zatarcia funkcji ochronnej umowy.
Czy wobec tego, tak rozumując, za dopuszczalne prawnie uznać należy taki kształt umowy UFK, w której forma ubezpieczenia stanowi jedynie platformę umożliwiającą inwestowanie?
Czy nie rodzi to pozornego charakteru umowy ubezpieczenia?
Stanowisko.
Przechodząc zatem do meritum sprawy. Wady konstrukcji UFK, które mogą rzutować na nieważność umowy ubezpieczenia z elementem inwestycyjnym zasadzają się przede wszystkim na działaniu „pod prąd” naturze ubezpieczenia.
W mojej ocenie, wady te można określić w szczególności poprzez:
- Kryterium celu umowy.
- Kryterium metody aktuarialnej.
- Kryterium przewidywalności wysokości świadczenia.
- Kryterium balansu elementów ochronnego i inwestycyjnego umowy.
Ad. 1.
Ukierunkowanie umowy wyłącznie na inwestowanie, bądź w taki sposób, że element ochronny pełnił będzie jedynie funkcję uboczną, pomocniczą względem nadrzędnej – inwestycyjnej, przesądza o czysto inwestycyjnym charakterze umowy, która wobec tego nie powinna mienić się umową ubezpieczenia, gdyż w takim przypadku sama nazwa wprowadza przeciętnego Kowalskiego w błąd, sugerując nie tylko charakter ochronny umowy, ale również i może przede wszystkim naturę ubezpieczeniową produktu.
Ad. 2.
Brak oceny ryzyka ubezpieczeniowego, oparcie składki ubezpieczeniowej w przeważającej części na czynnikach finansowych nie zaś demograficznych może świadczyć o zupełnie innym rodzaju umowy niż umowa ubezpieczenia na życie.
Ad. 3.
Brak antycypacji wartości końcowej sumy ubezpieczenia bądź jasnej metody jej ustalania na koniec umowy. Emanacja sumy ubezpieczenia wyłącznie z inwestycyjnych uwarunkowań umowy.
Ad. 4.
Przewaga elementu inwestycyjnego nad ochronnym, wyrażająca się nie tylko kwestią niekorzystnego podziału składki na część inwestycyjną i ochronną, w sensie przeważania części inwestycyjnej lecz również opierającą się o kryteria nr 1 i 2.
Odważne sądy lecz nie nasze.
Warto w tym miejscu przytoczyć ciekawe orzecznictwo Sądów Najwyższych Hiszpanii i Włoch, gdyż ukazujące czysto cywilistyczne podejście Sądów Najwyższych obu państw UE do zagadnienia badania charakteru tych umów i oceny ich nieważności.
W marcu 2015 roku Hiszpański Sąd Najwyższy uznał umowę ubezpieczenia na życie związana z inwestycją za nieważną, ponieważ „niezależnie od mniej lub bardziej wyszukanej nazwy, każda umowa ubezpieczenia na życie zawarta wyłącznie w celu inwestycyjnym obarczona została znaczącym ryzykiem uznania za nieważną.”
Powodem takiego rozstrzygnięcia Sądu Najwyższego był przede wszystkim:
– brak kalkulacji ryzyka ubezpieczeniowego,
– brak przeniesienia ryzyka z ubezpieczonego na ubezpieczyciela.
Hiszpański Sąd Najwyższy, ogłaszając nieważność tych umów w co najmniej 8 wyrokach, argumentował, co następuje:
„Sądząc po cechach ubezpieczenia, umowa ta nie może być sklasyfikowana jako polisa ubezpieczeniowa, ale jako inwestycja kapitałowa”.
„W normalnym ubezpieczeniu śmierć wpływa na ubezpieczyciela w taki sposób, że gdy dochodzi do roszczenia, to firma ponosi straty”
„Zacieranie się elementu ryzyka jest w tych umowach pełne i zniekształca samą naturę umowy ubezpieczeniowej”
„Jeśli nie ma przeniesienia ryzyka z ubezpieczonego na ubezpieczyciela, nie ma umowy ubezpieczenia”
„Nie ma żadnej wyraźnej różnicy, jeśli ubezpieczony żyje lub umiera”
„W przypadku, gdy wiek lub stan zdrowia – brak przeprowadzenia ankiety medycznej – nie są czynnikami jakiegokolwiek zainteresowania ubezpieczyciela, umowa nie jest z pewnością umową ubezpieczenia”[1]
Drugim ciekawym orzeczeniem jest wyrok Sądu Najwyższego we Włoszech, który w wyroku nr 6061 z dnia 18 kwietnia 2012 roku udzielił odpowiedzi na zapytanie prawne jednego z sądów powszechnych. Wątpliwości Sądu dotyczyły klasyfikacji umów ubezpieczenia typu unit link i stwierdzenia, czy umowa ta ma charakter umowy ubezpieczenia, czy też jest produktem finansowym.
W orzeczeniu z dnia 18 kwietnia 2012 r. włoski Sąd Najwyższy wskazał zwracając sprawę do sądu meriti, że sądy niższych instancji powinny badać każdą umowę ubezpieczenia w celu oceny, czy ryzyko demograficzne przeważa nad ryzykiem finansowym związanym z funduszem inwestycyjnym. Jeżeli w danej sprawie przeważać będzie ryzyko demograficzne, to kontrakt powinien być oceniany z punktu widzenia przepisów umowy ubezpieczenia. W przeciwnym wypadku, w razie przeważającego czynnika ryzyka inwestycyjnego, zastosowanie będzie mieć włoska ustawa o usługach finansowych.
Podsumowanie.
Moim zdaniem przewaga elementu inwestycyjnego w umowie ubezpieczenia na życie z UFK oznaczać będzie wysokie ryzyko uznania tego rodzaju umowy za nieważną, gdyż niespełniającą warunku zgodności z ubezpieczeniową naturą zobowiązania. Posłużenie się li tylko samą formułą umowy ubezpieczenia, jako środkiem umożliwiającym dystrybucję umowy o innym przeznaczeniu, niż ubezpieczeniowy, tj. inwestycyjnym, pozostaje w sprzeczności nie tylko z samą umową lecz przede wszystkim z charakterem działalności ubezpieczeniowej.
Zakłady Ubezpieczeń zostały stworzone do dystrybucji umów ubezpieczeń (produktów o charakterze ochronnym). Wyjątku nie może zatem stanowić umowa ubezpieczenia na życie z UFK. Brak wyraźnego wyodrębnienia tego rodzaju umowy jako dystrybuowanej obok umów ubezpieczeń, gwarancji ubezpieczeniowych w ustawie o działalności ubezpieczeniowej i reasekuracyjnej, wydaje się przesądzać o tym, że umowa ta powinna mieć przede wszystkim charakter ochronny, zaś element inwestycyjny powinien być tyko dodatkiem do zasadniczego celu, którym jest ochrona ubezpieczeniowa i stanowić cechę wyróżniającą tego rodzaju umowę na tle pozostałych umów ubezpieczeń.
Wchodzenie „w buty” innych profesji rodzi zatem pytanie o to, czy działalność zakładów ubezpieczeń jest jeszcze działalnością ubezpieczeniową?
Myślę, że warto w tej sprawie dyskutować. Ja osobiście jestem konserwatystą w tej materii i sądzę, że jeśli zakłady ubezpieczeń chcą być maklerami i zajmować się działalnością inwestycyjną, to nie ma problemu – droga wolna! Mogą przecież się przebranżowić w TFI albo w dom maklerski. Proszę bardzo! Lepiej to zrobić, niż psuć wizerunek branży ubezpieczeniowej i kreować „niezdrową” konkurencję dla podmiotów stworzonych dla rynku inwestycyjnego.